Nadspodziewanie gładko poszło spotkanie w Zielonej Górze naszej ekipie. Tylko początek był wyrównany. Reszta meczu przebiegała pod dyktando Tęczy
Pierwsza Połowa
Pierwsze minuty faktycznie były wyrównane. Grano bramka za bramkę, jednak w 10. minucie kościaniacy wyszli na prowadzenie 8:5. Gospodarze zdołali jeszcze wrócić i trafili trzy razy z rzędu. Był to ostatni remis. W 16. minucie od stanu 9:11, podopieczni Fryderyka Musiała zdobyli cztery bramki i odskoczyli na sześć trafień. Kolejne minuty, to kontrola przez nasz zespół. Do przerwy Tęcza jeszcze podkręciła wynik, było 13:21.
Druga część
Po zmianie stron zielonogórzanie wyglądali trochę lepiej, niż w pierwszej części. Pierwszy kwadrans upływał pod znakiem sześciu bramek przewagi naszych. Tutaj należy zaznaczyć, że fantastyczne zawody rozegrał Krzysztof Meissner. Nasz lewoskrzydłowy trafił 15 razy do bramki rywala i to z kapitalną skutecznością ( osobiście nie pamiętam, aby pomylił się chociaż raz ). W 45. minucie było 21:27, ale wtedy nasz zespół kolejny raz odpowiedział serią czterech trafień i było jasne, że 3 punkty pojadą do Kościana. Najwyżej goście prowadzili 36:24, ale miejscowi zdobyli jeszcze dwie bramki. Ostatecznie kościaniacy zwyciężyli 36:26.
Osobiście nie spodziewałem się tak łatwego spotkania tym bardziej, że nasza ławka nie była zbyt długa. Zagraliśmy z kontry tyle ataków, że rzadko spotyka się taką sytuację. No, ale dobrze, obrona chodziła tak jak powinna, bardzo mocno, bardzo. W ataku graliśmy albo kontratak, a w pozycyjnym szybko, bez zbędnego przytrzymywania piłki i jeśli my tak będziemy grać, to każdy zespół w tej lidze będzie mieć problem. Kwestia tego, aby nie grać falami od meczu do meczu. Teraz czekamy na Zew Świebodzin, który dwa mecze miał przełożone. Zobaczymy, ale z taką grą i walką mamy szanse i tego się trzymajmy!